27.2.14

Szczęście, nie tylko w tłusty czwartek

Nie wiem czy komus tez oprocz mnie wydaje sie, ze wlasnie to w tym roku od poczatku stycznia niesamowicie czesto slychac na wszystkich mozliwych kanalach slowo, wyrazenie "szczescie".

Nigdy nie zastanawialam sie nad definicja szczescia, chocby taka, jaka dzis znalazalam na wikipedii:

Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.
W rozważaniach o jego naturze szczęście najczęściej określane jest w dwu aspektach:
  • mieć szczęście oznacza:
    • sprzyjający zbieg, splot okoliczności;
    • pomyślny los, fortuna, dola, traf, przypadek;
    • powodzenie w realizacji celów życiowych, korzystny bilans doświadczeń życiowych.
  • odczuwać szczęście oznacza:
    • (chwilowe) odczucie bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia;
    • (trwałe) zadowolenie z życia połączone z pogodą ducha i optymizmem; ocena własnego życia jako udanego, wartościowego, sensownego.
Nigdy nie sadzialam, ze wpisujac slowo szczescie do Googla, otrzymuje ok. 1.010.000 wynikow...

****
Szczescie nie tylko w muzyce, ale i w kulturze, filmie, sztuce...

Dzis tak sobie spacerowalam w ciagu slonecznego naszego polskiego tlustego czwartku i pomyslalam np. o tym nowym hicie, piosence "Happy" od Pharrell Williams.

Ile toz ona juz jest na listach przebojow, ile ona pozytywnego wywowlala. Juz wiele osob z wielu miast na swiecie, ktore zostaly zainspirowane do stowrzenia wlasnych wersji klipu "Happy". Mam wrazenie ogladajac co jakis czas jakis nowy klip z nowego miasta, ze jest juz jakas konkurencja miedzy miastami, w Polsce ale i poza, na calym swiecie. Obejrzalam juz Olsztyn, Bialystok, Warszawe, Krakow, Trojmiasto, Lodz. Z polskich miast moim zdaniem miastu Łodzi udalo sie nakrecic cos bardzo kreatywnego. Ktos, kto nie byl jeszcze nigdy w Łodzi tak jak ja i Krokodylek, to zaraz nabralismy ochoty. I chyba o to w tym malym zakreconym projekcie chodzilo.



 
Ostatnio tez ogladalam ciekawy film dokumentalny pt. "Happiness" o chlopcu z Bhutanu...
Ktos promuje znowu kolejny poradnik jak byc szczesliwym...

A mnie osobiscie do szczescia dzis pomoglo zrobienie faworkow i wyobrazenie sobie, jak za pare lat bede je robic razem z nasza coreczka Alicja = moja osobista definicja szczescia.


26.2.14

Prezent z Chin

Alicjo - masz juz skonczone dwa miesiace. Jestes juz realistyczna czescia mnie, nas. Jestesmy juz teraz z Toba prawdziwa rodzina.

A tu nadal znajduja sie dobrzy ludzie, ktorzy chca Cie poznac, odwiedzic i cosik podarowac.
Milo jest mi jako swiezo upieczonej matce popatrzec i poczuc, ta niesamowita gotowosc i radosc do dawania Tobie prezentow.
Kazdy stara sie jak moze i przynosi cos ze soba. Chodzby tylko swoj czas i usmiech i chec do rozmowy i wysluchania poporodowych opowiesci i moich obserwacji.
A ze obracamy sie w srodowiskach mieszanych, tzn. mamy znajomych z roznych krajow i kultur, to prezenty sa z roznych stron swiata.

Dzis chcialam tutaj koniecznie dla Ciebie to zapisac, ze nawet moja niesmiala kolezanka z pracy, Chinka, pracujaca i mieszkajaca w wielkim miescie Szanghaju, tez chciala Cie poznac, zobaczyc i wreczyc prezent.
To od Patrycji wlasnie dostalas przyslowiowa pierwsza Lalke. Lalka jest ciekawa, duza, troche inna niz moze lalka z mojego dziecinstwa. Lalka, wiadomo tez, ze wyprodukowana zostala Chinach. Na malej etykietce napisany jest tylko tekst po chinsku. Ale Patrycja mi latwa obsulge milo wytlumaczyla. Jest guziczek, ktory sie naciska i tym samym lalka jest "urzadzeniem elektrycznym". Po "wlaczeniu" laleczki dotyka, sciska sie poszczegolne czesci ciala i dostaje powiedziana po chinsku nazwe tej czesci. Jak to w Chinach, glos jest taki smiezny, troche dzeiciecy...:-)





W dzisiejszych czasach, w naszym stuleciu nikogo pewnie nie zaskakuje, ze tyle zabawek, rzeczy i produktow pochodzi z Chin.
Moja kolezanka jest bardzo dumna ze swojego kraju. Chociaz nie pochodzi z miasta Szanghaju, to tyle o nim wie i wychwala jego rozwoj. Jednym slowem Patrycja wie, ze w przyszlosci Chiny bede odgrywac pewnie bardzo duza role w swiecie nie tylko gospodarki...

Dla dzieci urodzonych jak ty w roku 2013 to pewnie wazna informacja - kiedys w roku 2033 usiadziemy przy herbacie i porozmawiamy, co w naszych domach jeszcze nie jest w Chinach wyprodukowane...Moze opowiesz mi juz przy okazji, ze bylas w tym ogromnym kraju...
Moze bedziesz mowila jakies podstawowe rzeczy po chinsku i mnie nauczysz...
Tak jak to u nas w domu na Mazowszu sie mowilo, pozyjemy - zobaczymy.


24.2.14

Aktywnosci mamuski i Alicji w pierwszych 2. miesiacach

Pomyslalam, ze czas na male streszczenie naszych aktywnosci i malych podrozy z pierwszych trzech miesiecy naszego wspolnego bytowania w krainie czarow. Corka nam rosnie, czas ucieka a patrzac z perspektywy czasu, to udalo nam sie jednak (mimo malego dziecka) ruszyc z domu, zobaczyc cos nowego i zmienic perspektywe.
Pomyslalam, ze warto takie streszczenie dla Alicji napisac i opublikowac (chociazby na pamiatke).
Ale tez dla tych warto napisac, ktorzy chca kiedys zalozyc rodzine i martwia sie, ze z malym dzieckiem na poczatku nic nie beda mogli zorganizowac.

****
Trzeba oczywiscie dodac informacje, ze Alicja urodzila sie pora zimowa, ktorej jakos w tym sezonie 2013/2014 nie bylo. Tylu pieknych slonecznych dni i tyle jasnosci nie ma zazwyczaj nad jeziorem w ciagu zimowych miesiecy. W dodatku zaprasza sie tu czesto mgla i dzien jest zazwyczaj bardzo krotki. Ale nie bylo tak w ostatnich kilku miesiacach. Juz pod koniec ciazy, nie pracujac, mialam niesamowite szczescie i moglam prawie codziennie rozkoszowac sie spacerem, sloncem i swiezym powietrzem, zazwyczaj nad samym jeziorem. I tak jest oto do dzis. Nie osmiele sie wlasciwie napisac, ze gdzies w glebi serca lubie zime z puszystym bialym sniegiem i troche tego bylo mi w tym roku brak...Jednak moja ulubiona pora roku jest byla i pozostanie Wiosna, ktora od poczatku marca nadchodzi...



Friedrichshafen


***
28.01.2014
Pierwszym wiekszym wypadem poza miasto i bezpieczna nasza okolice byla wizyta w Wodach Termalnych w towarzystwie mojej mamy i siostry. Czyli Alicja wybrala sie pierwszy raz w babskim towarzystwie babci i ciotki majac niecale1,5 miesiaca do miasteczka odleglego o 25 km z domu siedzac grzecznie w foteliku samochodowym.
Ja z mala oczywisicie nie zanurzalysmy sie w wodzie. Nie ejst to wskazane kobietom po ciazy, nie wspominajac takiemu malemu mesiecznemu dziecku.
Obserwowalysmy pluskajacych sie naszych gosci z laweczki, gdzie oto mi sie udalo Alicje jakos nakarmic i przewinac. Nie zapomnie z tej wyprawy jak obydwie sie upocilysmy, jak myszy, jak to sie u nas na Mozowszu czasem mowi.
Pamietam, ze nasza polozna nawet mi doradzala, zeby w czasie brania prysznicu nawet zabierac mala Alicje do lazienki, by mogla "nabierac" tej wilgoci powstajacej z cieplej pary. To podobno bardzo jest pozytytwne dla malych niemowlakow na skore i oddychanie.
Tak wiec kapac sie my we dwie nie kapalysmy, a i tak mialysmy poniekad super wypad leczniczo-uzdrowiskowy :-). No i te usmiechy i zadowolenie na twarzach mamy i ciotki klotki - oplacalo sie.

http://www.meersburg-therme.de/www/meersburgtherme/

Wydaje mi sie, ze po niecalych 1,5 miesiaca i w tych leczniczo-zrodlanych to okolicznosciach - udalo mi sie przelamac bariere - nakarmilam Alicje tam gdzie musialam i nie zawracalam sobie niczym wiecej glowy. Od tamtej pory nie zastanawiam sie wiecej nad kultura dawania piersia w Niemczech czy konkretniej tutaj u nas w miejscu turystycznym nad Jeziorem Bodenskim. Wkoncu to najnormalniejsza czynnosc nas ludzi, ssakow.

****
29.01.2014
Odrazu na drugi dzien odbyla sie druga dluzsza dla Alicji i mnie po porodzie wycieczka. Wybralysmy sie tym razem w towarzystwie Krokodylka i naszych gosci w druga strone jeziora, do Austrii. Chicelismy koniecznie pokazac mamie i ciotce klotce szczyt gorski Pfänder o wysokosci 1064 m n.p.m w miescie przygranicy niemiecko-austriackiej, Bregenz. Tutaj natura jeszcze bardziej pozytywnie nas zaskoczyla niz u nas nad slonecznym jeziorem. Chyba zadne z nas nie oczekiwalo, ze tylko 30 km daleko od domu i oczywisice troche wyzej lezy tyle pieknego, puszystego sniegu a przy tym i tak nadal swieci slonce, jest cieplo i achhh - chcialo sie zyc :-)


Widok ze szczytu Pfänder 
Pierwszy i ostatni balwanek austriacki

Kapliczka 


W drodze powrotnej pospacerowalismy po pieknym niemieckim, dokladniej bawarskim przygranicznym miasteczku Lindau.
Taka wycieczka na Pfänder i do Lindau to jest wlasciwie standard, ktory nalezy zobaczyc i pokazac jak sie ma gosci w domu.


Port w Lindau 


Musze zaznaczyc, ze Alicja jest nieskomplikowanym i grzecznym dzieckiem. W bardzo latwy i szybki sposob dalam jej piers w samochodzie i w centrum handlowym, gdzie Alicji sie bardzo podobalo i ani razu nie plakala. Dodaac nalezy ze wszedzie mozna znalesc mozliwosc do przewijania maluszkow, w lazienkach dla kobiet lub w osobnych kabinach.


10.02.2014
Zostalam zaproszona z pracy na kolacje sluzbowa, no az znowu do miasta Bregenz, gdzie moj i sasiedzki spedzali 2 dni na warsztatach  i gdzie w poniedzialkowy wieczor odbyla sie wspolna kolacja.

Z pomoca Krokodylka, ktory popracowal nam za szofera wybralismy sie na 19-ta do polozonego poza centrum hotelu. (http://schwaerzler.s-hotels.com) Hotel niby 4 gwiazdkowy, ale przewijaka dla dzieci nie bylo, mijsca do karmienia tez nie bylo latwo znalesc.
Nasze wejscie z Toba Alicjo w foteliku samochodowym wywolalo achy i uchy...jakas to tys nie slodka i przeslodka. Moj byly szef nawet uzyl sformulowania, jak to bardziej ciekawe wydaje mu sie "baby watching" :-) - czyli ogladanie i wpatrywanie sie w Alicje.
Ja osobiscie zapomnialam wszystkie niesnanski zawodowe i cieszylam sie moc poprotu byc tam z nasza corcia i moc sie tez oczywiscie nia pochalic. A bylo czym. Krokodylek sie nia super opiekowal, ale ona ani razu nie plakala i nie narzekala. Jakby wogole jej tam nie bylo. Nakaramilam ja tylko raz odchodzac do innego kata poza stolem i wrocilam do rozmow z kolegami.

Wszyscy oczywisice sie barzdo dziwili jakie mamy grzeczne i spokojne dziecko. Ja sama dziwialam sie, ze odjechalismy dopiero przed 23-cia do domu. Podroz w foteliku tez byla udana. Zawsze siadam z Alicja na tyle, zeby moc ja pocieszac, jesli zacznie byc jej niewygdonie.


23.02.2014

Majac prawie dwa miesiace Alicja miala okazje poplynac z nami pierwszy raz katamaranem do Konstancji na druga strone jeziora (http://www.der-katamaran.de/de/home/home.php).
Na pokladzie Katamaranu w sobotni ranek bylo cicho i spokojnie gdzie to licja spozyla swoje sniadanko.
Dostalam pod koniec ciazy zaproszenie od pani Agnieszki z polskiej szkoly w Konstancji
http://szkolaklekskonstanz.blogspot.de
na warsztaty na temat akompaniamentu, pomocy i dialogu miedzykulturowego. O tych warsztatach i projekcie chetnie napisze osobnego posta.

Musze koniecznie przy tej okazji pochwalic znowu Krokodylka za towarzystwo i czas i opieke nad Alicja tego dnia jak i jej nienaganne zachowanie. Ja mialam poza warsztatem samym w sobie wielka frajde moc poplynac znowu do wiekszego miasta, spojrzec na Freidrichshafen z innej perspktywy, popatrzec jak dobrze czuje sie Alicja i pije mleczko w jakimkolwiek miejscu.
To byl bardzo udany dzien. Podroz powrotna byla gorsza, bo poklad byl upchany po uszy ludzmi z 2-3 reklamowkami zakupow...

***
To byly bardzo udane i nieskomplikowane wypady, gdzie chyba wszyscy, ja jako swiezo upieczona mamuska, Krokodylek jako dumny tutus i nasza malutka ciekawa swiata coreczka, mielismy niesmowita frajde moc zrobic cos razem, spedzic ciekawie czas i oczywisice z mila takze checia wrocic do domu i cieszyc sie kazdym dniem takze bez wypadow i tak zwanej "Action" ;-)

Oczywiscie nie musze pisac, ze najwazniejsza przy tym jest wspolna organizacja i komunikacia i szczypta zdrowego rozsadku i smaokrytyki. Jesli zauwazylabym jakies niezadowolenie u Alicji, na pewno nie zmuszalabym ja do takich wojazy.


Pozdrawiam z krainy czarow

23.2.14

Pierwsza wycieczka katamaranem - niemowlę na statku wodnym

22.02.2014
Zyjac 19 lat w Polsce jednym z najnormalniejszych srodkow transportu dla mnie byl autobus i pociag. Podczas dwoch miesiecy wakacji latem na wsi jeszcze woz z koniem i naszym dziadkiem Leonem.
Od ponad dwoch lat nad jeziorem bodenskim ciesze sie za kazdym razem jak dziecko na przejazd statkiem wodnym, tak zwanym katamaranem.

Przyznam sie szczerze, chociaz jest mi jakos glupio, ale bedac w Polsce i nawet tutaj przez tyle lat do momentu przeprowadzki nad jezioro, nie wiedzialam naweto istnieniu takiego rodzaju statku... No bo wlasciwie skad mialabym o tym wiedziec...
Wiec statek ten przeplywa regularnie miedzy miastem Friedrichshafen a Konstancja, czyli na drugi brzeg jeziora.
Alicja nie majaca jeszcze dwoch miesiecy juz miala okazje w wozku przeplynac jezioro katamaranem.
A statek jest bardzo komfortowy, wygodny, szeroki i w sobotni ranek calkiem pusty.
Nadal karmie piersia, wiec to idealny stan na tego typu wycieczki z niemowlakiem. Alicja sniadaniowala sie wiec na statku, promienie slonca przeszkadzaly jej czasem sie troche skoncentrowac.
W niespelna 45 minut bylismy juz w Konstancji.

Zostalam przez osoby trzecie  zaproszona a wlasciwie jakos tak sie troche bardziej ama zaprosilam do wziecia udzialu w warszatach na temat miedzykulturowosci i pomaganiu innym podczas poczatkow zycia i pracy w Niemczech. Bralam juz czynnie udzial w bardzo podobnych inicjatywach i pomagalam studentom z wymiany...Ale to byly czasy studenckie, inne warunki, wymagania, ludzie, podejscia no i moja sytuacja osobista byla calkiem inna.
Wykorzystalam to zaproszenie poprostu tez do eksperymentowania i zrobienia wycieczki, wypadku z mezem i naszym malym niemowlakiem, Alicja.
Udalo sie. Wszytsko nam sie udalo.
I przeplyw. Powrot byl trdniejszy, bo katamaran byl pelniejszy. Ale bylo tak jakos bardziej realnie i stresik jakis mielismy niz rano. I spacery taty z corka podczas mamy warsztatu. I nawet znalezienie bez internetu, appow i przygotowania miejsca na obiadek i na kawunie z niemowlakiem a co wiecej z naszym wozkiem o ogromnych kolkach.

  • Udalo sie nam jako rodzince wyjechac poza dom, poza nasze miasteczko. Znowu. Super uczucie. 
  • Udalo sie mamie oderwac myslami od niemowlaka. Temat miedzykulturowosc, obcokrajowcy, ludzie z obcych krajow zagranica, kompetencja miedzynarodowa -  nadal mnie bardzo poza bycie mamuska interesuja i pochlaniaja.
  • Udalo sie tacie nalapac swiezego powietrza i pokrazyc z Toba po osiedlu.
  • Nie udalo nam sie ponudzic.

Fajnie bylo jednym slowem.



19.2.14

Biblioteki

W postatni weekend odwiedzil nas kolega ze Stuttgartu. No tak, "nasze" miasto Stuttgart, stare dobre czasy - wroce jeszcze do tego tematu i poswiece temu miastu pewnie nie jeden post...
Kolega ten tez mial pomysl pojechac z nami w niedziele do niedaleko polozonego od nas miasta w Szwajcarii, St. Gallen - ze slynna biblioteka, zaznaczyl.
Koniec koncow nigdzie w niedziele nie pojechalismy, powedrowalismy znane mi wzloz i wszerz droge po promenadzie prosto do cieplej tajskiej restauracji i wrocilismy do domu.
P.S. Alicjo, to nie z Twojego powodu nie pojechalismy. Poprostu wszyscy spalismy jak susly dlugo a potem bez pospiechu siedzielismy przy sniadaniu. Razem z tata Krokodylkiem przekonywalismy kolege, ze tys nieskomplikowana jestes i smialo jechac mozemy. Nie chcial uwierzyc. Chyba sie bal.

Ale pomysl do St. Gallen pojechac zasiedzial mi sie w glowie. I ta slynna biblioteka - chcielibym ja z Toba odwiedzic.
A co do biblioteki. No tak, ja uwielbiam instytucje biblioteka i budynek biblioteka.
Co do instytucji - to przeciez cud, ze ktos keidys wpadl na pomysl przechowywac, gromadzic i udostepniac innym ksiazki.
Co do budunku - to wiadomo, sa rozne architektury, rozne gusta i rozne mozliwosci miasta lub wsi co do udastapnienia budynku do biblioteku.
Mieszkajac w miescie nad oieknym jeziorem bodenskim, Friedrichshafen, mamy zaszczyt odwiedzac budynek piekny szklany biblioteki miejskiej.
http://www.geolocation.ws/v/W/File%3AMedienhaus%20am%20See.JPG/-/en

Najciekawsze jest jednak, ze dlugo myslalam, ze bedac mamuska nie bede miala wiele okazji usiasc na wygodnym fotelu i gapic sie na jezioro i oczywiscie tez cos czytac. Ale sie ostro mylilam. Udalo mi sie juz zajjrzec z Alicja i naszym ogromyn wozkiem i nawet odkryc super lazieneczke i przewijak dla Ciebie Alicjo. Nigdy przedtem bym nie pomyslala, ile radochu moze mi sprawic takie odkrycie.

Polecam mamuskom, tatusinskim i wszytkim innym zainteresowanymprzy okazji urlopu nad jeziorem koniecznie zajrzec do miejskiej biblioteki na drugim pietrze i przykleic przyslowiowo nos do szyby i pobyc...poprostu tam pobyc. jest milo.

pozdrawiam bibliotekowo




13.2.14

Kulturowo

Dzis jest Swiatowy Dzien Radia - dowiedziala sie mamuska. 
Jako dziecko niestety nie bylo u nas w domu czesto wlaczone radio. Polubialam sluchac radia na studiach, bedac juz z daleko od domu, na obczyznie, w Niemczech, gdzie jestem do dzis.
Byly lata, ze nie mielismy na studiach telewizora i radio krolowalo tak czy siak.
Dzis mamy telewizje, internet, hobby bez konca, czasu niewiele, ale radio jak bylo tak z nami nadal jest.
Duzo sie nie zmienilo. Lubimy sluchac popowej muzyki, ktora nas motywuje rano. Sluchamy wiadomsoci.
 
Radia, ktore slucham ja:
  • Funkhaus Radio Europa- a la radio Multi Kulti, miedzykulturowe/wielokulturowe spotkania z muzyka i ludzmi. Niestety dostepne dla nas na poludniu Niemiec tylko przez internet. http://www.funkhauseuropa.de/
  • SWR3 - regionalne radio z fajna popowa muzyka
  • Polskie Radio Trojka

Radia, ktore slucha Krokodylek:
M80 - radio z Hiszpanii z dobra muzyka, wielkie hity, dobry mix http://www.m80radio.com/
RAC105 - radio z Katalunii - Krokodylkek sentymentalnie przypomina sobie stare dawne mlode czasy http://www.rac105.cat/radio

Radia, ktore slucha Alicja:
Babyradio w jezyku polskim http://www.babyradio.pl/

 i hiszpanskim http://babyradio.es/

Ciekawa jestem jakich radio sluchaja ludzie mieszkajacy poza granicami Polski. Jakiego lub co/ czego sluchaja w radio inne blogujace mamuski?

****

Dzis tez wazny dzien w ramach miedzynarodowego festiwalu filmowego w BerlinieHonorowego Niedzwiedzia za całokształt tworczosci otrzymal brytyjski reżyser Ken Loach - moj ulubiony.

***
Wiec, dzis bez filozofii.
 

12.2.14

Aktywnosci mamuski - numer 1

Otoz dzis spotkalam dziewczyny, kobiety, matki, ktore robily ze mna kurs przedporodowy. Punktualnie wszystkie wstawilysmy sie w umowionej piekarni, jak to typowo w Niemczech, na tak zwana popoludniowa kawe z ciastem.

Juz z poczatkiem kursu odrazu dalo sie wielkie roznice co do "nas" zauwazyc. Przynajmniej ja, jako obserwator i "ala filozof", chcac nie chcac odrazu robie analize i wyobraza sobie kto jaki jest itd.
Osiem kobiet, osiem roznych osobowosci. Polubilismy sie. Kurs sie skonczyl. Dzieci przyszly juz na swiat. Jakas tam komunikacja odbywala sie i nadal sie odbywa, jak to na dzisiejsze czasy przystalo, przez Whatsapp tzn. przez telefon, piszac jakby krotkie smsy. I byla do dzis wielka ciekawosc spotkac sie, obejrzec, popodgladac - moje takie, a twoje takie, male, duze, spokojne, placzliwe, niebieskookie itd....

Takich sytuacji i spotkan nikt nie moze sobie do konce wyobrazic, kto w nich raz nie bierze udzialu.
Myslalam, ze mam wybujala fantazje, ale takich momentow nie moglam sobie wyobrazic.
I dzis stwierdzam, ze potrzebne sa takie troche powierzchowne spotkanka, rozmowy, wymiany. Choc by z tego powodu, ze wychodzac z wozkiem na zewnatrz, juz jestesmy na spacerku, wdychamy swieze powietrze, lapiemy promienie slonca. Pewnie niektore z nas maja i moze wiecej powodow. Ja bedac i czujac sie nadal nie "Niemka", ciesze sie, ze moge poznac kogos tej narodowsci, dokladnie pochodzacego z tego malego miasteczka. Ciesze sie, ze moge sie od kogos czegos nowego nauczyc. Ciesze sie znwou poprowadzic moje "obserwacje" o ludzkosci a teraz szczegolnie o nas, mamuskach.

A jednak. Stalo sie to dzis znowu. Po 2 godzinach chcialam poprostu juz wracac. Chcialam sobie znowu wszystko poobserwowane w glowie posortowac. Pobyc sama ze soba. No teraz popchac sama wozek z Toba, coreczka Alicja.
I nie wiem czemu, ale wiem, ze czesto, w wielu innych momentach i spotkaniach przydarza mi sie to samo. I zastanawiam sie dlaczego...

No nic. Poki co kupilam pyszny chlebek w tej piekarni. Popchalam dumnie godzine w jedna strone, godzine w druga strone wozek. Alicjo, ty sie wyspalas, tzn. wszystko to przespalas i nic nie stracilas.

Najpiekniejsze bylo, ze ciagle swiecilo na nas slonce. 12 lutego zimy nie widac i nie slychac i nie czuc. Mamuska czuje sie po takiej wyprawie poprostu zmeczona, ba, zjechana jak kon po westernie, a tu do pojscia do lozeczka jeszcze daleko, oj daleko...

11.2.14

Początek



Dziś akurat, w Wigilię urodzona córeczko, zaczynasz siódmy tydzień życia – dla mnie wreszcie okazja aby zaczać na nowo pisać i zapisywać ciekawe i mniej ciekawe momenty z naszego wspólnego życia.
Nie mialas latwego przyjscia na swiat – jak wiele innych dzieci i ty utknelas w tak zwanym kanale. Dzieki motywacji mlodej, ladnej (jej sniadej karnacji pewnie nigdy nie zapomne) udalo mi się przetrwac ostatnie minuty porodu z bolem. I nagle się pojawilas ty. Juz prawie ciemno niebieska, z szeroko otwartymi oczami, nasza wyczekiwana Alicjo. Jeszcze nigdy tak szybko się nie rozplakalam. To było od razu, to było nie do kontrolowania. Wybuch emocji. Krokodylek, czyli twój tato, dolaczyl się na krotko do szlochania.

Oboje z Krokodylkiem tez czuliśmy i myslelismy pdobnie. Za ciekawie to ty nie wygladalas – glowka wyciagnieta w dlugosc i ten kolor skory – bbrrr... Mialam wrazenie, ze Twoje rece są koloru bialego – jak sufity często są biale...I ze strachem zapytalam poloznej, czy to normalne...czy oby nic Ci nie jest.

Wiecej szczegolow już nie pamietam. Po paru minutach ocknelam się i zazyczalam sobie parę fotek...Nie to, zebym ja się chciala fotografowac, ale z mysla o Tobie. Zawsze przychodza mi na mysl moje rozzalenia, ze to jak ja bylam mala, chcialam zobaczyc jak wygladalam bedac niemowlakiem, a nie mialam zadnej fotki.

Czas szybko plynie – minelo już siedem tygodni - teraz moge smialo stwierdzic, ze się podstaw bycia i zycia ze soba nauczylismy. Tatek Krokodylek zrobil kawal dobrej roboty. Przede wszystkim w pierwsze dni po porodzie. To on był pierwszy, który Cie wzial stojac w ramiona, przewijal i nosil. Mamuska była „sparalizowania” i nie miala wladu w nogach. Po wyjsciu ze szpitala, tatek tez się o miezskanie, życie, zakupy itd... troszczyl. Mamuska musiala dojsc do ladu i skladu z dawaniem Ci mleka piersia. Oboje staralismy się jak moglismy i udalo się – jestesmy Twoimi rodzicami. I nasz swiat, życie się troche zmienilo. Nie jestesmy już takimi wielkimi egoistami.


Podejrzewam, ze często będzie tak oto filozoficznie w tym blogu – teraz często dla Ciebie Alicjo – kiedys dla drugiego dziecka – mamuska ma takie pociagi do filozofowania.